„Śnieżna Pantera” to tytuł nadawany alpinistom, którzy zdobyli wszystkie siedmiotysięczniki byłego ZSRR. Państwa na szczęście już nie ma, jednak honorowy tytuł pozostał. I przyciąga coraz to nowych śmiałków z krajów całego świata.
Sławna kolekcja
Zdobycie wszystkich pięciu szczytów „Śnieżnej Pantery”: Piku Pobiedy, Piku Somoni, Piku Korżeniewskiej, Chan Tengri i Piku Lenina to wyzwanie z najwyższej alpinistycznej półki. Aby marzenie o tym przekuć w plan trzeba je najpierw podzielić na etapy. Zdecydowanie najtrudniejszym spośród nich jest Pik Pobiedy. Wyprawę na jego wierzchołek bez wątpienia należy zostawić sobie na sam koniec. Z kolei najłatwiejszym i dającym z kilku powodów największe szanse na sukces oraz bezpieczeństwo jest Pik Lenina. To na ten szczyt najlepiej wspiąć się w pierwszej kolejności.
Nie tylko zresztą dla osób, marzących o zastaniu „Śnieżną Panterą” Pik Lenina może być dobrym wyzwaniem. Każdy, kto ma już pewne doświadczenie alpinistyczne, a chce rozpocząć swoją przygodę z górami o wysokości ponad 7000 metrów, na Piku Lenina znajdzie idealny dla siebie poziom wyzwania: trudno i ambitnie, ale relatywnie bezpiecznie.
Fot. Aleksandra Dzik
„Łatwy” siedmiotysięcznik nie taki łatwy
Pik Lenina położony jest na terytorium dzisiejszego Kirgistanu i Tadżykistanu. Droga od strony tadżyckiej jest trudna i trudno dostępna. Rzadko kto się tam zapuszcza. Zdecydowana większość wspinaczy atakuje ten szczyt od strony kirgiskiej. To tam jest stosunkowo dobrze zorganizowana infrastruktura bazowa, w niższych partiach osiągalna z nizin samochodem, co jest rzadkim wyjątkiem wśród przeważnie trudno dostępnych baz wysokogórskich. Trasa z tej strony jest też daleko bardziej przystępna pod względem technicznym niż ta od strony tadżyckiej. Droga kirgiska ma kilka wariantów. Wyprawy BluEmu korzystają z drogi klasycznej, dającej największe szanse na udane „szczytowanie”, najłatwiejszej technicznie i najbezpieczniejszej. Jeśli jednak na wyprawie byliby chętni np. na zjazd narciarski innym wariantem, to także jest taka możliwość.
Góra ma opinię najłatwiejszego siedmiotysięcznika. Jest względnie nietrudna technicznie. Jak na siedmiotysięcznik oczywiście, zatem trudności takie jak stromy i eksponowany teren czy spore szczeliny jak najbardziej występują. Pik Lenina posiada dobrą infrastrukturę bazową, stosunkowo łatwo i szybko można też do bazy dotrzeć. Ponadto w porównaniu z innymi szczytami o wysokości ponad 7000 metrów wyprawa na Pik Lenina nie jest droga.
Pik Lenina każdego roku przyciąga wielu alpinistów. Jednak większości z nich nie udaje się zdobyć szczytu. Na wierzchołku Piku Lenina staje tylko około 10% śmiałków. Nie brakuje także na Piku Lenina wypadków. W głównej mierze spowodowane są one niedostatecznym przygotowaniem i błędami decyzyjnymi. To pokazuje, że określenie „łatwy siedmiotysięcznik” jest nie do końca trafne. Bo łatwych siedmiotysięczników po prostu nie ma.
Fot. Aleksandra Dzik
Dopracowany plan – klucz do sukcesu
Dlatego właśnie tak ważne jest dopracowanie wyprawy na Pik Lenina w każdym szczególe. Właściwe przygotowanie uczestników wyprawy, odpowiednia logistyka i planowanie, wybór najlepszej taktyki oraz prawidłowe kierowanie zespołem. O te kwestie dbają nasi prowadzący, którzy byli na szczycie wielokrotnie. Będziemy Was wspierać na każdym etapie: od doradzenia, na jakie wyprawy warto pojechać wcześniej i jakie szkolenia odbyć aby na Piku Lenina mieć realne szanse, poprzez przygotowanie wyprawy, przeprowadzenie aklimatyzacji, aż po prowadzenie ataku szczytowego.
Wyprawę na Pik Lenina zaprojektowaliśmy tak, aby wystarczyło czasu na aklimatyzację praz bezpieczne przeprowadzenie ataku szczytowego. Na działalność górską powyżej bazy mamy dziewiętnaście dni plus dwa dni rezerwy. W bazie i obozie I korzystamy z pełnego pakietu usług, m.in. z pełnym wyżywieniem i komfortowymi noclegami. W górach wysokich bowiem w tak decydujących kwestiach nie ma miejsca na kompromisy.
Ruszamy w drogę
Przylatujemy do miasta Osz na południu Kirgistanu. Jego historia liczy sobie 3000 lat. Stąd tylko ok. 6 godzin jazdy drogami i bezdrożami dzieli nas od bazy pod Pikiem Lenina. Po dniu spędzonym na odpoczynku i zakupach udajemy się do bazy. Baza pod Pikiem Lenina położona jest na Polanie Ługowej czyli Cebulowej na wysokości 3600 m n.p.m.
Aklimatyzacja
Z bazy wychodzimy na pierwsze wyjścia aklimatyzacyjne na okoliczne szczyty oraz do obozu I, położonego na 4400 m n.p.m. W końcu z pomocą koni transportowych do obozu I przenosimy się na dłużej. Trasa wiodąca do tego obozu z bazy jest pomimo względnie niskich wysokości długa i uciążliwa, dlatego korzystniej jest korzystać z obozu I jako punktu wypadowego dla wyjść wyżej. Obóz I pod Pikiem Lenina jest świetnie wyposażony: są tam komfortowe namioty z drewnianą podłogą, kuchnia serwująca dania czy messa.
Powyżej obozu I kończy się trekking, a zaczyna alpinizm. Odtąd prawie cały czas będziemy się asekurować linami. Dalsza aklimatyzacja odbywa się zgodnie z zasadą „wychodź wysoko, śpij nisko”. Idziemy do położonego na ok. 5300m n.p.m. obozu II, wracamy do I, następnie idziemy ponownie do „dwóki”, tym razem już na nocleg. Następnie wychodzimy wyżej do leżącej na 600m n.p.m. „trójki”, wracamy niżej, w końcu zaliczamy nocleg w obozie III. Pomimo powtarzalności trasa nie jest nudna. Cały czas pojawiają się nowe szczeliny, trzeba modyfikować trasę, dbać o odległości na linie, uważnie stawiać każdy krok.
Fot. Paweł Dyda
Na szczyt
Po tych wszystkich wędrówkach w górę i w dół, choć wydaje się, że od szczytu dzieli nas tak niewiele, obowiązkowo schodzimy na regenerację do obozu I, pełniącego funkcję naszej ABC. Dopiero po minimum dwóch, a najlepiej trzech dniach odpoczynku wspinamy się jeszcze raz tą samą trasą, korzystając z rozstawionych już namiotów i pozostawionych depozytów. Z „trójki” nocą wychodzimy na atak szczytowy. Rozpoczyna się on zejściem 100m w dół na przełęcz, następnie zaczyna się długie i mozolne podejście na szczyt Piku Lenina. W większości wiedzie ono łatwym terenem, ale jest też odcinek eksponowany i ubezpieczony poręczówką, tzw. „Nóż”. Na szczycie staje średnio ok. 10% osób próbujących zdobyć Pik Lenina. Na wyprawach BluEmu odsetek ten jest większy i wynosi ok. jedną trzecią uczestników Sam atak szczytowy zajmuje przeważnie od10 do kilkunastu godzin.
Nie tylko góry czyli uroki Kirgistanu
Po zdobyciu szczytu Piku Lenina zwijamy obozy i schodzimy do jedynki, dalej z pomocą koni do bazy. Stąd już tylko droga do Osz i czas na odpoczynek, gorący prysznic, nocleg w czystej pościeli. Oraz oczywiście świętowanie sukcesu. Warto też zwiedzić ciekawe zakątki zabytkowego Osz takie jak Wzgórze Sulejmana czy też sławny bazar, na którym można zakupić pamiątki oraz skosztować specjałów lokalnej kuchni takich jak przeróżne pierożki, manty, samsy, a dla odważnych także kultowy napój Kirgizów – kumyz.