Było to najbardziej epickie przejście w historii naszych zmagań z tą górą, zatem szkoda byłoby zbyć je zwykłym komunikatem ” 12 lipca cały zespół wszedł na szczyt”. Zatem po kolei. Oto reacja samego zespołu:

Na szczyt wyruszyliśmy ze schroniska Gonella, już zaaklimatyzowani, 12 lipca chwilę po północy. Lodowiec był już mocno pootwierany (jeśli planujecie tę trasę w tym sezonie, to lepiej odpuśćcie, wczesny koniec sezonu w tym roku). Trzeba było trochę się powspinać, udało się też zademonstrować miejscowym przewodnikom, kto najlepiej zna lodowiec 😉 Ok. 9:00 wszyscy byliśmy już w schronie Vallot. Odpoczynek, czekanie na osłabienie wichury.

Można było zawrócić jak inni, ale kilku Polaków, jedynych zdobywców szczytu tego dnia, wlało nadzieję w nasze serca. Ok. 11:00 ruszyliśmy. Trzeba przyznać, że pewne odcinki podejścia rzucały nas na kolana… dosłownie. Ok. 13:45 wszyscy w komplecie: Ela Bolek, Ula Stopka-Farooqui, Jacek Trela oraz prowadzący ich Arek Baranowski i Ola Dzik stanęli (właściwie klęknęli 😉) na szczycie. W zejściu do atrakcji obok wiatru dołączyła widoczność rzędu kilku metrów. O 15:30 wszyscy zameldowaliśmy się w Vallocie. Było już zbyt późno na powrót długą i techniczną granią włoską, zatem zeszliśmy do Francji trasą przez Gouter, pozwalającą najszybciej wytracić wysokość. Poza godzinami działania kolejek na dole czekał nas jednak długi trekking. Tym większe podziękowania należą się Ihorowi Karabinowi, który po 26h akcji górskiej o 2 w nocy odebrał nas samochodem, nakarmił, napoił i zawiózł na stronę włoską.

Tu już byłby koniec historii, gdyby nie rzeczy pozostawione w schronisku Gonella. Po nie poszła od razu po przyjeździe Ola Dzik, dobijając swój czas akcji górskiej (no dobra, drzemki na lodowcu były) do blisko 40 godzin. Następnie obiad i do domu – tu z kolei niesamowitą mocą wykazał się Arek Baranowski, który prowadził samochód całą drogę.
Wszystko zakończyło się więc sukcesem, a do tego przebiegło bezpiecznie. Ktoś jeszcze ma wątpliwości, po co na naszych wyprawach tak liczna i wykwalifikowana załoga? Właśnie po to.

Przede wszystkim jednak serdeczne gratulacje dla uczestników. Bez nich, bez tego, że byli naprawdę ponadprzeciętnie przygotowaną i wytrwałą grupą, ten sukces nie byłby możliwy.