Drogą Papieską na Mont Blanc

Najbardziej znaną drogą wejścia na Mont Blanc jest trasa wiodąca od strony francuskiej przez Aiguille du Goûter. Coraz częściej jednak, wobec jej ogromnego zatłoczenia, rosnącego wraz z ociepleniem klimatu ryzyka związanego z koniecznością przejścia przez zagrożony lawinami kamiennymi Grand Couloir, a także dużych trudności z dostępnością miejsc w schroniskach od czasu wprowadzenia w 2019 roku obowiązkowej rezerwacji, ambitniejsi spośród wysokogórskich turystów wybierają wejście od strony Włoch.

Najpopularniejszą trasą jest tam wyceniana na PD/PD+ tak zwana Droga Papieska. Jest zdecydowanie bardziej wymagająca technicznie oraz dłuższa niż francuski klasyk, pozwala jednak na większą samodzielność i dostarcza silniejszych wrażeń estetycznych. Jednocześnie wciąż pozostaje w zasięgu zaawansowanego turysty wysokogórskiego, niekoniecznie będącego wspinaczem.

 Jako pierwszy trasę tę pokonał w 1890 roku Achille Ratti, znany później jako papież Pius XI. Stąd wzięła się jej nazwa. Droga bardzo szybko zyskała popularność. Już rok po pierwszym przejściu, na wysokości 3071 metrów powstał pierwszy schron, który później rozbudowano. Obecnie mieści się tam eleganckie, niedawno odremontowane schronisko Gonella, a obok niego schron zimowy. Eksponowane podejście do schroniska wyposażono w sztuczne ułatwienia. Droga Papieska stała się dla wchodzących od strony włoskiej drogą klasyczną.

Zdecydowana większość pokonujących ją turystów korzysta z usług przewodników. Samodzielnie mierzyć się z nią mogą jedynie ci, którzy oprócz odpowiedniego sprzętu posiadają też spore doświadczenie w posługiwaniu się rakami i czekanem, poruszaniu się w zespole linowym po lodowcu, biwakowaniu, rozpoznawaniu zagrożenia i zachowaniu się w sytuacjach awaryjnych, a także którzy radzą sobie z czytaniem mapy i obsługą GPS-a oraz samodzielnym wytyczaniem logicznej trasy w terenie wysokogórskim, gdzie nieraz na ścieżkę czy znaki nie ma co liczyć. Czyli, jednym słowem, Droga Papieska to piękna alpejska przygoda dla zaawansowanych.

Plan

Przed wyruszeniem z Polski – oprócz zaopatrzenia się w sprzęt, mapę, przewodnik, a najlepiej też urządzenie GPS z wgraną mapą oraz trasą wspinaczki – warto pamiętać o niezbędnych rezerwacjach. W sezonie bowiem nawet po tej mniej uczęszczanej stronie Białej Góry może być tłoczno. Startować będziemy z miejscowości Val Veny, położonej powyżej Courmayeur, w głębi jednej z bocznych odnóg doliny Aosty. Kempingi są tam trzy. Opinię najbardziej przyjaznego wspinaczom ma Camping La Sorgente w przysiółku Peutérey. Dysponując większym budżetem można zanocować w którymś z licznych w okolicy pensjonatów. Najistotniejszą sprawą, szczególnie jeśli wybieramy się większą grupą i planujemy noclegi w ciągu weekendu, jest dokonanie z odpowiednim wyprzedzeniem rezerwacji miejsc w schronisku Gonella. Od 2019 roku zasady korzystania z obiektu uległy dużym zmianom. Rezerwacji dokonać można wyłącznie z wyżywieniem w postaci obiadokolacji i śniadania, a schron zimowy, niegdyś będący niskobudżetową opcją noclegu, traktowany jest na równi z głównym budynkiem schroniska, ceny są więc takie same. Aktualny cennik można znaleźć na stronie schroniska http://www.rifugiogonella.com/, tam też podane są dane kontaktowe dla dokonywania rezerwacji.

Członkowie wszystkich klubów zrzeszonych w UIAA, czyli także polskich klubów należących do PZA, mogą korzystać ze sporych zniżek, takich samych jak posiadacze legitymacji włoskiego Club Alpino Italiano. Pamiętajmy, że ze schroniska należy znieść wszystkie swoje śmieci.

W schronisku obiadokolację je się od 18:00, a śniadanie dla osób wyruszających na szczyt wydawane jest tuż po północy. Biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że Włosi lubią przeciągać wieczorny posiłek, prowadząc dyskusje do wieczora (w końcu dla nich to nie wyprawa życia, lecz zwykły górski weekend), nie ma co nastawiać się na porządny sen przed atakiem szczytowym. Koniecznie trzeba więc wyspać się „do oporu” w noc poprzednią. Pomysły typu nocny przejazd i wyruszanie rano na trasę lepiej skreślić już na etapie przygotowań. Bez wcześniejszej aklimatyzacji i regeneracji wyprawa może skończyć się nie tylko porażką, ale może nawet tragedią.

Planując wejście, czy to z noclegiem w schronisku, czy też „na ciężko” z własnymi namiotami, warto uwzględnić wcześniejszą aklimatyzację. Może to być wyjazd kolejką z Courmayeur na Punkt widokowy Punta Helbronner (3462 m n.p.m.) i wycieczka w okolicy z aklimatyzacyjnym noclegiem we własnych namiotach. Jeśli mamy więcej czasu ciekawą opcją jest też zdobycie innego szczytu jak np. nieodległe Gran Paradiso (4061 m n.p.m.). Zdecydowanie nie warto aklimatyzować się na samej Drodze Papieskiej. Schronisko Gonella bywa obecnie zatłoczone, a dodatkowy nocleg to spory koszt. Z kolei namioty przy obecnych zmianach klimatu, a co za tym idzie także lodowca, bezpiecznie można rozstawiać tylko w dolnej części lodowca, niewiele wyżej niż wysokość Gonelli. Choć wielu amatorów niskobudżetowej górskiej przygody tak właśnie robi, nie słuchajmy ich i nie planujmy biwakowania w pobliżu wyjścia na grań. W ciągu ostatnich kilku lat warunki tam bardzo się zmieniły, a to, ze kamienie z grani nie spadają w dzień, nie oznacza, że nie spadną na Wasz namiot w nocy!

Trawers

Jeśli dysponujemy samochodem, w grupie mamy osobę, która nie wybiera się na szczyt, jesteśmy przygotowani kondycyjnie i zaaklimatyzowani, koniecznie wykorzystajmy ten szczęśliwy splot okoliczności. Możemy mianowicie dokonać trawersu szczytu: wejść od strony włoskiej, a zejść na francuską, gdzie w międzyczasie dojedzie  kierowca, aby nas odebrać. Tak przeważnie robią turyści z Francji: po uprzednim zaaklimatyzowaniu się wykupują transfer samochodem z Chamonix przez tunel pod Mont Blanc na stronę włoską, po czym wchodzą na szczyt i schodzą do Chamonix.

Jest to wariant interesujący i wart polecenia, choć by zdążyć w jeden dzień zejść na sam dół, trzeba dysponować dobrą kondycją. Na wieczorny powrót publicznym transportem na stronę włoską i dotarcie z powrotem do Val Veny nie ma co liczyć. Dlatego samochód oraz gotów do poświęceń dla kolegów kierowca to konieczny warunek realizacji takiej eskapady.

Podejście

Wędrówkę na szczyt rozpoczynamy z parkingu, bezpłatnego i jak dotąd bezpiecznego, położonego około 8 kilometrów powyżej Val Veny. Pierwszy odcinek, lodowiec Miage, jest łatwy technicznie, chociaż trudne bywa znalezienie optymalnego wejścia. Można już przy parkingu odbić w prawo na morenę, wygodniej jednak podejść asfaltem i wejść na lodowiec koło jeziorka oraz baru Combal. Również wędrówka moreną i lodowcem jest wymagająca orientacyjnie. Wyzwaniem technicznym i kondycyjnym, zwłaszcza jeśli dźwigamy ciężki plecak, jest natomiast końcowe, około 500-metrowe podejście eksponowaną ścieżką, wytyczoną na stromych zboczach Aiguilles Grises, wyprowadzające wprost do schroniska Gonella. Podejście od parkingu do tego miejsca zająć nam może pięć, ale równie dobrze nawet dziewięć godzin, zależnie od kondycji fizycznej, ciężaru plecaka, sprawności poruszania się w terenie eksponowanym, a także umiejętności wyboru właściwej drogi na morenie i lodowcu.

Rozpoczynając atak szczytowy ze schroniska Gonella najlepiej jest wyruszyć około 1:00, maksymalnie 1:30 w nocy. Jeśli śpimy w namiotach wyżej, doliczmy do tej godziny czas, jaki szliśmy od schroniska na miejsce biwaku. Pamiętajmy jednak, że na biwaku przygotowania do wyjścia trwają sporo dłużej niż w schronisku. Nawet dla zgranego, dobrze wyposażonego i przywykłego do takich warunków zespołu godzina to często zbyt mało.  Na akcję górską powinniśmy przewidzieć, w zależności od kondycji, aklimatyzacji i warunków pogodowych, od ośmiu, dziewięciu do kilkunastu godzin.

Lodowiec i grań

Pierwsza część trasy to podejście z Gonelli na grań. Dużo zależy od warunków śniegowych oraz stanu lodowca Dôme, który o ile w czerwcu jest jeszcze całkiem przyjemny, o tyle w sierpniu – zwłaszcza w ostatnich, ciepłych latach – staje się zabójczym labiryntem pootwieranych szczelin. Niezależnie od tego, jak lodowiec wygląda z zewnątrz, szczeliny są w nim zawsze, dlatego bezwzględnie całą trasę powyżej Gonelli należy pokonywać w zespołach związanych liną.

Następnie teren nastramia się i rozpoczyna się najtrudniejsza część drogi – podejście na przełęcz Col du Bionnassay. Strome wyjście na grań liczy sobie około 200 metrów przewyższenia i ma średnio 50 stopni nachylenia. Jeśli jest zalodzone, bywa, że przewodnicy zakładają tam dla swoich klientów linę poręczową, którą oczywiście następnie zabierają ze sobą. Dalej trasa biegnie granią na prawo, w kierunku Dôme du Goûter, z której w świetle budzącego się dnia podziwiać możemy przepiękne panoramy. Jeśli jednak nasza wprawa nie ma dużego doświadczenia w poruszaniu się w rakach i z czekanem, oswojenie z terenem eksponowanym także jest niewystarczające, a dokłada się do tego niewyspanie i wpływ wysokości, to z pewnością w węższych miejscach poczujemy się niepewnie i docenimy towarzystwo doświadczonego partnera lub przewodnika na drugim końcu liny.

Ważne jest, żeby przejść zbocze prowadzące na grań oraz eksponowany odcinek samej grani zanim znajdą się one w promieniach słońca, wtedy bowiem zboczem spadają kamienie, zaś grań zaczyna rozmiękać. W ciepłe dni niebezpieczne bywa też zejście z powrotem. Schodząc nie mamy innego wyjścia jak tylko przejść wytapiany przez słońce odcinek tak szybko jak to tylko możliwe przy zachowaniu bezpiecznej asekuracji. Z kolei po okresie dużych opadów odcinek wyjścia na grań bywa zagrożony lawinami. W czasie złej pogody, jak i bezpośrednio po niej, lepiej w ogóle zrezygnować z próby wejścia, właśnie ze względu na lawiny. Koniecznie trzeba więc analizować prognozy pogody i dokładnie przemyśleć taktykę działania.

Fot. Greg Paris

Szczyt

Z drogą francuską spotykamy się w rejonie szczytu Dôme du Goûter. W praktyce ścieżki schodzą się z reguły na podejściu do schronu Vallot (4362 m). Tam możemy odpocząć, czasem poczekać – oczywiście nie przesadnie długo – aż wiatr w partiach szczytowych osłabnie, umożliwiając wejście na wierzchołek. Samo wyjście na szczyt oraz powrót do Vallota odbywa się tą samą drogą, którą turyści z Francji wchodzą od Aiguille du Goûter, a zimą i wiosną – od lodowca Mulets. Jeśli jest późno, a nas czeka powrót na stronę włoską, nie sugerujmy się tym, że na ścieżce powyżej Vallota wciąż jest sporo ludzi, nie wchodźmy też na szczyt resztkami sił.

Część turystów z pewnością będzie schodzić do schroniska Goûter trasą o wiele krótszą i łatwiejszą od tej czekającej nas. Choć obecnie Droga Papieska jest bardziej uczęszczana niż kilka lat temu, to nadal jeśli grań nie jest mocno wydeptana i rozmięknie podczas słonecznego dnia, powrót na stronę włoską będzie wymagał od każdego w zespole czujności i sprawności, a także przemyślanej asekuracji. Jeśli zepsuje się pogoda – tym bardziej. Natomiast po dotarciu do obozu czy nawet do schroniska Gonella czeka nas jeszcze zejście stromym skalnym odcinkiem, a na końcu mozolna, długa wędrówka lodowcem Miage. Zachowanie odpowiedniej rezerwy sił na zejście jest więc na tej drodze szczególnie istotne.