Wyjazd w Alpy z planem wspinaczki na 4000 metrów na ogół kojarzy się z wyprawą na jeden szczyt. No może dwa. Aklimatyzacja, czekanie na pogodę, kluczowy dzień próby – atak szczytowy. I wynik: wszystko albo nic. Sukces albo porażka.
Wiele szczytów, wiele możliwości.
Nie zawsze jednak tak być musi. Jest w Alpach Włoskich taki region, gdzie możemy w ramach jednego krótkiego wyjazdu zdobyć pięć albo nawet więcej szczytów czterotysięcznych. W dodatku szczytów, które są w zasięgu przeciętnego wysokogórskiego turysty, obeznanego z posługiwaniem się czekanem, rakami i innym sprzętem, ale nie będącego doświadczonym alpinistą. Ten region to masyw Monte Rosy w północnych Włoszech. A sekret wyjątkowych możliwości turystycznych i alpinistycznych tego rejonu to położone blisko siebie liczne wierzchołki o wysokości ponad czterech tysięcy metrów, w większości nietrudne, a także wysoko jak na Alpy rozmieszczone schroniska i schrony. To właśnie w masywie Monte Rosy znajduje się najwyżej położone schronisko górskie w całej Europie.
Dzięki temu splotowi korzystnych okoliczności w ramach jednodniowej wycieczki jesteśmy w stanie zdobyć dwa, a nieraz nawet trzy czterotysięczniki. Ba, na szczycie jednego z nich można nawet nocować dzięki postawionemu tam schronowi. Dzięki temu podczas stosunkowo krótkiego wyjazdu możemy stanąć na kilku czterotysięcznikach, znacznie rozbudować swoje górskie doświadczenie, a jednocześnie uzyskać znakomitą aklimatyzację. Wyprawa może zatem stanowić też doskonałe przygotowanie do dalszych ambitnych działań w wysokich górach całego świata.
Fot. Robert Róg
Dla początkujących i doświadczonych
Wyprawa w masyw Monte Rosy to świetny pomysł na rozpoczęcie przygody z alpejskimi czterotysięcznikami. Trudności techniczne na większości spośród szczytów Monte Rosy nie są duże, a poszczególne wyjścia powyżej schronisk niedługie, kilkugodzinne. Osoby z większym doświadczeniem również nie będą się w masywie Monte Rosy nudzić. Propozycji wejść na trudniejsze wierzchołki również tam nie brakuje. Przy grupie złożonej z kilku zespołów nie ma najmniejszego problemu aby jedni wybrali się na łatwiejszy cel, inni na bardziej ambitny, a to ewentualnie byłby zmęczony został w schronisku. Wszyscy co wieczór spotykają się razem w schronisku lub schronie.
Aklimatyzacja i wysokościowy sprawdzian
Podczas działalności górskiej w masywie Monte Rosy przebywamy przez dłuższy czas w terenie lodowcowym. Posługiwanie się rakami, czekanem czy uprzężą staje się więc dla nas codziennością. Na znacznych wysokościach także nocujemy: najwyżej na ok. 4100m. To daje niepowtarzalną szansę, aby na Monte Rosie sprawdzić, jak nasz organizm reaguje na takie warunki, a zarazem oswojenia go z nimi tak, aby przy kolejnych, trudniejszych wyprawach było jeszcze lepiej.
Szybka akcja na lekko
Największy atut wyprawy na Monte Rosę to możliwość zdobycia w krótkim czasie, przy relatywnie niewielkim wysiłku i z dużymi szansami na sukces, kilku szczytów czterotysięcznych. Przy dobrej pogodzie jest niemal pewne, że uda się wejść na cztery – pięć wierzchołków należących do masywu Monte Rosy, często nawet na więcej.
Pomiędzy wycieczkami, obejmującymi przeważnie dwa szczyty masywu Monte Rosa w ciągu dnia, będziemy mogli się zregenerować w schroniskach lub schronach. Ani razu powyżej campingu nie śpimy w namiotach. A skoro namiotów nie bierzemy, stosunkowo lekkie będą też nasze plecaki. Odwiedzimy natomiast najwyżej położone schronisko w Europie.
Fot. Aleksandra Dzik
Dzień po dniu
Pierwszego dnia spotykamy się wieczorem na campingu w Stafal w Dolinie Aosty u podnóża masywu Monte Rosy. Tutaj nocujemy na campingu. Nazajutrz czeka nas niezbędny przed poważnym wielodniowym górskim wyzwaniem dzień rozruchowy. Odpoczywamy, przygotowujemy się sprzętowo, pakujemy. Jest też czas na niezbędne zakupy i zwiedzanie malowniczej górskiej okolicy.
Kolejnego dnia po wczesnej pobudce przejeżdżamy pod dolną stację kolejki linowej. Z jej pomocą przedostaniemy się do stacji Gabiet leżącej na wysokości 2318 m n.p.m. Odtąd będziemy już działać bez kolejkowych ułatwień, tylko na własnych nogach. Podchodzimy do schroniska Gnifetti (3647 m n.p.m.). Zrzucamy plecaki i jeśli pogoda pozwala wychodzimy jeszcze na aklimatyzacyjny spacer na lekko. Nocujemy w schronisku.
Plan działalności na kolejne dni jest elastyczny. Zależy od pogody oraz tempa naszej aklimatyzacji. Nocować możemy bądź w schronisku Gnifetti bądź w kameralnym schronie na wierzchołku Balmenhornu, na wysokości aż 4176 metrów. Działania planujmy tak aby udało się wejść na jak najwięcej szczytów, ale przede wszystkim tak aby było to bezpieczne dla zdrowia każdego z uczestników
Mamy możliwość wejść na malownicze, w większości niezbyt trudne czterotysięczniki ,nawet po kilka w jednym dniu. Są to szczyty takie jak m. in.:
Gnifetti (4554 m n.p.m.), na którego szczycie leży najwyższe schronisko w Europie Capanna Margherita,
- Ludwigshöhe (4341 m n.p.m.),
- Corno Nero (4321 m n.p.m.),
- Piramide Vincent (4215 m n.p.m.)
- Balmenhorn (4176 m n.p.m.). .
Ostatniego dnia akcji górskiej schodzimy do sacji Gabiet i kolejką udajemy się z powrotem do Stafal. Następnie stamtąd rozjeżdżamy się do domów.
Fot. Aleksandra Dzik
Masyw Monte Rosy to miejsce pełne uroku i malownicze. Rejon jest łatwo dostępny i uczęszczany przez turystów, ale jednak w liczbie niepomiernie niższej niż ma to miejsce na najbardziej znanych alpejskich trasach. Udział w wyprawie na Monte Rosę z pewnością pozostawi uczestnikom wiele wysokogórskiej wiedzy oraz miłych wspomnień.