W majówkę wybraliśmy się do Gruzji. Naszym celem był Kazbek. Zanim jednak udaliśmy się pod górę, spędziliśmy dzień w Tbilisi zwiedzając i degustując gruzińską kuchnię. Przy okazji mogliśmy przypomnieć sobie jak to jest móc usiąść „na legalu” przy stoliku w restauracji czy kawiarni. Nazajutrz udaliśmy się do Stepancmindy, wciąż bardziej znanej pod dawną nazwą Kazbegi. Od tego momentu, co nietypowe w słynącym z kapryśnej aury Kaukazie, piękna słoneczna i bezwietrzna pogoda towarzyszyła nam do końca wyprawy. Kolejny dzień to mozolne podejście przez w większości pokrytą topniejącym mokrym śniegiem trasę do położonej na nieco ponad 3600 m n.p.m. Meteostancji. Tu czekał nas dzień poświęcony na regenerację, aklimatyzację oraz powtórkowe szkolenie uczestników z zasad poruszania się po lodowcu oraz hamowania upadków. Kolejnego dnia wyruszyliśmy na szczyt. Niektórzy rezygnują niedaleko szczytu: pod przełęczą, na przełęczy. Warto, bo część ekipy ma w planach narciarski zjazd ze zboczy góry, a to wymaga zachowania siły w nogach. I wreszcie sukces: Kazbek zdobyty! I to przez najsilniejszy kobiecy element wyprawy. Teraz już w dół: kto na nogach tego czeka mozolne zejście w dół, zaś narciarze właśnie teraz mają największą frajdę. Wszystkim uczestnikom wyprawy serdecznie gratulujemy!