Pomiędzy 1 a 4 października, korzystając z otwarcia się Słowenii dla Polaków, udaliśmy się do tego malowniczego kraju aby stanąć na jego najwyższym szczycie, jakim jest Triglav (2864m n.p.m.). Niestety jednak Triglav tym razem pozostał niezdobyty. Pomimo, że prognozy dawały nadzieję na, w trudnych warunkach, ale jednak, wejście, to załamanie pogody przyszło wcześniej i cały piątek podchodziliśmy w strugach deszczu. Choć na zimowe warunki w wyższych partiach gór byliśmy przygotowani, to jednak wkraczając w nie przemoczeni do ostatniej nitki ryzykowalibyśmy odmrożenia czy wychłodzenie. Ostatecznie jedyną możliwą decyzją stał się wycof z wysokości 2150m, po osiągnięciu schroniska Koca na Dolici. Byliśmy jedynymi turystami tego dnia w górach i jedynymi, którzy przez nieprzetarte zaspy dotarli do zamkniętego schroniska. Po drodze udało się zobaczyć kilka rzadkich zjawisk, takich jak lawina (lawinisko po jej przejściu) pomimo braku pokrywy śnieżnej wokół czy lejek krasowy, powstały po zawaleniu się części szlaku. Uczestnikom należą się gratulacje za wytrwałość zaliczenie twardej górskiej szkoły.
Kolejne dni wyjazdu nie przyniosły poprawy pogody, dlatego zamiast aktywności górskich wybraliśmy zwiedzanie. Odwiedziliśmy przepiękny zamek i jezioro Bled, będące wizytówką Słowenii, zaś wracając do Polski przespacerowaliśmy się po zabytkowym centrum austriackiego Villach.