Wiele osób marzy aby zdobyć Elbrus. Jego charakterystyczną dwuwierzchołkową sylwetkę rozpoznaje chyba każdy miłośnik gór na całym świecie.

Spór o najwyższy szczyt Europy

Elbrus położony jest na terenie Kabardo-Bałkarii w Rosji. Jest najwyższym wierzchołkiem Kaukazu. Elbrus to także według klasyfikacji Reinholda Messnera najwyższy szczyt Europy. O ten tytuł „rywalizuje” z leżącym w ustalonych przez Międzynarodową Unię Geograficzną granicach kontynentu szczytem Mont Blanc. Kontrowersja ta nie została do dziś rozstrzygnięta. Dlatego alpiniści, chcący poszczycić tytułem zdobywcy Korony Ziemi, chcąc mieć pewność, że ich kolekcja najwyższych szczytów wszystkich kontynentów będzie kompletna, dla pewności wchodzą najczęściej i na Elbrus i na Mont Blanc. Zatem jeśli marzysz o zdobyciu Korony Ziemi, Elbrus z pewnością powinien znaleźć się na Twojej liście celów. Bliżej początku tej listy niż jej końca, ponieważ w porównaniu z najwyższymi wierzchołkami Azji czy Ameryki Północnej Elbrus jest relatywnie nietrudną górą. Co nie znaczy jednak, że jest to szczyt łatwy. Elbrusa z pewnością nie można lekceważyć.

fot. Aleksandra Dzik

Wcale nie taki łatwy

Elbrus, podobnie jak wiele innych szczytów relatywnie łatwych technicznie, jest właśnie z powodu swojego rozłożystego masywu trudny orientacyjnie. A zgubienie właściwej ścieżki to już duże ryzyko upadku, czy to do szczeliny lodowcowej czy ze skały. Dodatkowo Elbrus jako samotny masyw wznoszący się ponad całą okolicą przyciąga gwałtowne załamania pogody. Bywa nazywany Władcą Wichrów i musimy przyznać, że jest coś w tym powiedzeniu z uwagi na zmienność warunków pogodowych. Dlatego należy zawsze pamiętać o zagrożeniu hipotermią czy odmrożeniami i przygotować się odpowiednio sprzętowo i odzieżowo, a także z odpowiednim marginesem czasowym zaplanować wyjście. Kolejnym ryzykiem jest wysokość n.p.m. Odpowiednio przeprowadzona aklimatyzacja to podstawa niezbędna aby bezpiecznie zmierzyć się z Elbrusem.

Elbrus to wyzwanie dla osób, które już mają pewne doświadczenie w turystyce zimowej. Dobrze też wcześniej sprawdzić swój organizm na wysokościach, choćby rzędu 3000, a najlepiej 4000m. Choć technicznie prosty, Elbrus potrafi pokazać pazury. Jest wygasłym wulkanem, wznoszącym się ponad swoje otoczenie, dlatego warunki pogodowe są tam surowe i potrafią gwałtownie się zmienić. Podczas częstych załamań pogody nie trudno o zabłądzenie. Dlatego zdecydowanie warto wybrać się tam pod fachową opieką ludzi, którzy byli tam już kilkanaście razy i znają masyw Elbrusa doskonale. Takich ludzi znaleźć można w zespole BluEmu.

fot. Aleksandra Dzik

Topografia

Elbrus ma dwa wierzchołki. Zachodni szczyt liczy sobie 5642 m n.p.m., zaś niższy wschodni tylko nieznacznie mniej – 5621m n.p.m. Rozdziela je szeroka przełęcz, położona na ok. 5200m n.p.m. Naszym celem będzie oczywiście najwyższy punkt, czyli wierzchołek zachodni.

Na szczyt Elbrusa będziemy wchodzić od południa. Wejście zostało rozplanowane w taki sposób, aby zapewnić uczestnikom wyprawy optymalną aklimatyzację. Akcja górska jest priorytetowa ale jeśli czas pozwoli będzie też okazja zwiedzić kawałek Kaukazu.

Wyprawa

Pierwszego dnia wyprawy spotykamy się na lotnisku w rosyjskim mieście Mineralne Wody. Stamtąd wspólnie udajemy się do niewielkiej turystycznej miejscowości Polana Azau (2300 m n.p.m.), położonej u podnóża Elbrusa. Z samego centrum Polany Azau startują w górę dwie kolejki linowe, z których korzystać będziemy podczas aklimatyzacji oraz ataku na szczyt Elbrusa.

Aklimatyzację rozpoczynamy już dzień po przylocie. Będziemy ją prowadzić zgodnie z zasadą „wychodź wysoko, śpij nisko”. Pierwszego dnia wychodzimy z położonej na ok. 2300 m n.p.m. Polany Azau do stacji kolejki Krugozor (2950 m) na zboczach Elbrusa. Spędzamy tam trochę czasu aby „złapać wysokość”, po czym schodzimy. Nazajutrz do stacji Krugozor wyjeżdżamy już kolejką. Zaoszczędzone siły wykorzystujemy aby wyjść wyżej: co najmniej do stacji Mir (3700m n.p.m.), a optymalnie do stacji Garabashi i „Beczek” (3800 m n.p.m.) – schronów dla alpinistów wchodzących na Elbrus. Przy stacji Garabaszi znajduje się restauracja, idealna nie tylko aby coś zjeść i wypić gorącą herbatę, ale i posiedzieć trochę czasu aby przyzwyczaić organizmy do wysokości. Po południu wracamy – kolejką lub pieszo – na dół na Polanę Azau, na ostatni przed atakiem szczytowym na Elbrus nocleg w hotelu.

Kolejnego dnia ponownie wsiadamy do kolejki. Tym razem wyjeżdżamy nią do samego Gara-Bashi (3800 m n.p.m.). Po zakwaterowaniu i pozostawieniu ciężkich plecaków w jednym ze schronów, tzw. „Beczek” (co ciekawe, nie wszystkie z nich są okrągłe, część schronów to prostokątne kontenery) czeka nas tego dnia jeszcze aklimatyzacyjna wycieczka „na lekko” do schronu na 4200 m n.p.m. Po drodze podziwiać możemy widoki na szczyt Elbrusa.

Po noclegu w „Beczkach” pakujemy cały dobytek i przenosimy się wyżej, do jednego ze schronów położonych na ok. 4200 m n.p.m. Stąd w ramach aklimatyzacji przed atakiem szczytowym na Elbrus wychodzimy „na lekko” do górnych partii Skał Pastuchowa, czyli na ok. 4800-4900m n.p.m., po czym schodzimy z powrotem do schronów na 4200 m n.p.m. na nocleg.

Fot. Robert Róg

Szczyt

Kolejny punkt programu to ten najważniejszy – atak szczytowy na Elbrus. Jeśli pogoda i forma uczestników pozwala, możemy się na niego zdecydować już nazajutrz. Jeśli nie, możemy poczekać. Mamy kilka dni rezerwy, czasu więc wystarczy. Bezpieczeństwo najważniejsze.

Sam atak najlepiej jest rozpocząć bardzo wcześnie. Czasem warto wyjść nawet o północy. Do szczytu idzie się w zależności od warunków od ok. 5 do ok. 8 godzin. Cały atak szczytowy na Elbrus trwa na ogół od 8 do kilkunastu godzin.

Po zejściu, jeśli tylko została nam rezerwa czasowa, możemy zwiedzić nieco Kaukazu. Od wycieczek do źródeł mineralnych przez trekking na widokowy ponad trzytysięczny Pik Terskol z przepięknym wodospadem Dziewicze Kosy, aż po wycieczki samochodowe w dalsze zakątki gór. Nie może zabraknąć czasu także na świętowanie wraz z degustacją miejscowej kuchni oraz trunków. Z pewnością po zejściu z Elbrusa nie będziemy się nudzi